To co
przykuło moją uwagę w polskiej tv, to ogromna ilość reklam leków. Patrząc na te
reklamy wydawać by się mogło, że lek jest dobry na wszystko - taki lek na całe zło.
W Polsce kiedy boli, to od razu do apteki, a w Norwegii jak boli, to wiem, że żyję,
dlatego kiedy coś dolega, to po prostu bierze się Paracetamol i jest to taki
lek na wszystko, w Anglii jest podobnie. Polacy za to, zaraz po Francuzach,
zużywają najwięcej leków, zwłaszcza leków bez recepty.
I tak, masz kaca - weź Riboston. Skórcze, bóle
brzucha? Najlepsza będzie Deespa, której reklama nadal mi dźwięczy w uszach. Dokuczają
ci ciężkie nogi? - Detramax pomoże. Taniec twoją pasja, a ból ci dokucza, to najlepszy
będzie Nurofen. Mąż Ci chrapie, kup mu Desnoran. Apap na napięciowy ból głowy
to najlepsza opcja, bo pani w reklamie jest przekonana, iż już połowa Polaków go
bierze (nie bądź inny, bierz apap). Masz biegunkę? Weź Stoperan - szybko leczy
biegunkę i działa na 100%. Moje dzieci aż się przeraziły, sto procent to ich
zdaniem stanowczo za duża skuteczność, bo co potem? Pytam się dzieci jak myślą,
ile jest prawdy w takiej reklamie. One mówią, że około 30%, a ja obawiam się, że
ta ilość jest nieco zawyżona. Moje dzieci tak nasłuchały się tych polskich
reklam, że do tej pory chodzą i mówią:
działa jak ja, czyli szybko i skutecznie.
Jakby nie patrzeć, to każdy znajdzie w aptece
coś dla siebie, nic więc dziwnego, że zawsze natrafiałam tam na kolejkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz